top of page

Rozmowa o rodzicielstwie zastępczym w Radio Wrocław (nagranie + transkrypcja)

W ostatnim czasie znów mieliśmy przyjemność spotkać się z Markiem Obszarnym w Radiu Wrocław i odbyć rozmowę o rodzicielstwie zastępczym. Tym razem w studio gościły Małgorzata Sawicka, prezeska Fundacji Przystanek Rodzina, oraz dwie mamy zastępcze: Joanna Komorowska i Danuta Bartosiewicz.


Poniżej zamieszczamy nagranie rozmowy, a dowiecie się z niej m.in:


  •  o tym, jak wyglądał kurs dla kandydatów na rodziców zastępczych i jak wyglądały praktyki

  •  o tym, jak zrodził się pomysł na to, aby założyć Fundację i pomagać rodzinom zastępczym

  •  o letnich i zimowych wyjazdach, które organizujemy dla dzieci oraz o działaniach integrujących rodziny zastępcze, takich jak imprezy świąteczne czy pikniki

  •  ... i wiele, wiele innych :)


Jeśli chcecie zapoznać się z artykułami i audycjami, w których mieliśmy okazję wystąpić w ostatnim czasie, zapraszamy do TEJ zakładki.





Zapraszamy do odsłuchania nagrania ostatniej rozmowy:



1904 opp



Poniżej zapis rozmowy:


Marek Obszarny, witam Państwa bardzo serdecznie w Radiu Wrocław. Teraz czas dla organizacji pożytku publicznego. Dzisiaj porozmawiamy o Fundacji Przystanek Rodzina.

 

Jestem w gronie trzech pań. Jest pani Małgorzata Sawicka, prezeska Fundacji Przystanek Rodzina. Dzień dobry.

 

Dzień dobry. Jest pani Joanna Komorowska. Dzień dobry.

 

Dzień dobry. Jest pani Danuta Bartosiewicz. Dzień dobry.

 

Dzień dobry. Za chwilę Państwu powiem, dlaczego pani Joasia i pani Danusia są z nami, ale najpierw poproszę panią prezes o to, żeby przybliżyła nam Fundację. Kiedy powstaliście? Dlaczego powstaliście? Co robicie? Fundacja powstała w 2014 roku.

 

Działamy już ponad 11 lat i powstaliśmy z potrzeby. Założycielami fundacji byli rodzice zastępcze, kandydaci na rodziców zastępczych, którzy w 2013 roku ukończyli kurs dla kandydatów na rodziców zastępczych i w powiecie, w którym mieszkaliśmy, nie było dzieci dla nas. My czekaliśmy na te dzieci, czekaliśmy, a ponieważ w trakcie kursu korzystaliśmy z praktyk urodzin zastępczych, to co bardzo mocno wybrzmiało podczas tych praktyk, to właśnie potrzeba pomocy.

 

I ponieważ jeden z naszych ojców zastępczych był, kandydatów na ojca zastępczego, był właśnie takim bardzo innowacyjno podchodzącym do życia człowiekiem, stwierdził, no to w takim razie załóżmy Fundację. No i tak od pomysłu do przemysłu była krótka droga. Już po pół roku przygotowań bardzo szczegółowych, bardzo dokładnych w styczniu 2014 roku została zawiązana Fundacja.

 

Ja byłam współzałożycielką, ale też współfundatorką. Rodzice, ci kandydaci byli właśnie fundatorami pierwszymi. No i od tamtego czasu działamy nieustannie, pomagamy.

 

No i obchodzicie teraz okrągłą 11. rocznicę. Tak jest.

 

A co to znaczy, że niezbędna jest pomoc? Że to okazało się po tych praktykach w rodzinach zastępczych. Tak naprawdę jest system, który funkcjonuje w naszym kraju i który okazuje się być niewystarczający, żeby nie powiedzieć niewydolny. Żeby wychować dziecko, które zostało odebrane z różnych powodów z rodziny biologicznej, temu dziecku musimy, oprócz tego, że zapewniamy mu dom, zapewniamy mu nowych opiekunów, mamy tatę zastępczych, to jeszcze oprócz tego trzeba mu zapewnić diagnozy, trzeba mu zapewnić szkoły, trzeba mu zapewnić odpowiednie rzeczy, które są tak naprawdę dostosowane do potrzeb tych wszystkich dzieci.

 

A wiemy jak to u nas funkcjonuje. Żeby dostać się do lekarza trzeba czekać miesiącami. Żeby dostać się na diagnozę trzeba czekać miesiącami, żeby nie latami.

 

Do specjalistów czasami czekamy po półtora roku. I tak naprawdę rodziców zastępczych, z którymi się spotykaliśmy, zwyczajnie nie było stać na to, żeby na tego typu różnego rodzaju działania mieć pieniądze i żeby korzystać z tej formy pomocy, która jest w tym czasie, kiedy dziecko dostajemy, najbardziej potrzebna. Nie powiem o terapiach różnych specjalizowanych, dostosowanych do potrzeb dzieci.

 

Więc nasza fundacja zaczęła działać, zaczęła po prostu zbierać z wszelkimi możliwymi sposobami pieniądze na to, żeby w ten sposób wspierać właśnie rodziny zastępcze. Czyli jeśli dobrze rozumiem, to trzeba było pieniędzy na lekarza, specjalistę, żeby pójść do niego prywatnie, ponieważ czekając na tego z Narodowego Funduszu Zdrowia, to mogłoby być za późno dla takiego rodziciefa. Tak, dokładnie.

 

Po pierwsze trzeba go wyszukać, po drugie trzeba za niego zapłacić. I to wszystko tak naprawdę zaczęliśmy robić jako osoby wspierające. Te, które nie miały dzieci, a miały czas.

 

I dalej to jest główne zadanie, zbieranie pieniędzy i później ich rozdział. Na ten moment naszym głównym zadaniem to jest pomoc. Pieniądze to jest coś, dzięki czemu możemy pomagać tak naprawdę, ale też pomagamy przez wolontariat.

 

Nie tylko i wyłącznie przez finansowanie różnego rodzaju wizyt. My też pomagamy przez organizację czasu wolnego dla dzieci. Organizujemy naszym dzieciom wyjazdy na ferie, na wakacje, na weekendy, na święta.

 

A to proszę opowiedzieć, gdzie dzieci wyjeżdżają? Dzieci na przykład teraz w ostatnie ferie miały zorganizowane cztery różne wyjazdy. Jeden był taki trochę survivalowo-narciarski. On był w Kowarach.

 

I to był bardzo piękny obóz zorganizowany przez organizację Trzy Pióra spod Wrocławia. A drugi obóz był typowo snowboardowy. Taki specjalistyczny dla dzieci.

 

Tam pojechały akurat dzieci ze Śląska, bo to było podczas ferii śląskich. W tym czasie akurat nam terminy zgrały się. No i to był typowo organizowany taki dobry obóz snowboardowy.

 

No to proszę opowiedzieć, jak się dostać na taki na przykład obóz survivalowy? Trzeba być tutaj rodziną, która tak naprawdę współpracuje z naszą fundacją. I dzieci, które mają tego typu pasje. My też szukamy dzieci, które po prostu chcą robić coś więcej.

 

Bo to nie jest tak, że każde dziecko będzie jeździło na snowboardzie, czy każde dziecko będzie jeździło na nartach, czy każde dziecko będzie się wspinało na ściankę wspinaczkową. My dobieramy te dzieci, też szukamy u nich tych pasji. Próbujemy je rozwijać.

 

Więc do tego są nasze koordynatorki. Nasze tutaj osoby, które często wolontarystycznie, najczęściej wolontarystycznie po prostu utrzymują kontakt z rodziną, poznają dzieci, poznają ich potrzeby, możliwości. I w ten sposób potem sobie współpracujemy z rodziną i też oferujemy różnego rodzaju pomoc.

 

My wysyłamy około, w tym roku na ferię wysłaliśmy setkę dzieci. Na wakacje letnie chcemy wysłać 140 dzieci. I to jest tylko, ponieważ dzieci mamy prawie 600 pod opieką.

 

I to są dzieci w różnym wieku. Od noworodków do 23 roku życia. Chyba mamy najstarszą dziewczynę.

 

Więc jest to rozstrzał wiekowy duży i ogrom dzieci jest. To nie jest tak, że wszystkie dzieci pojadą, ale pojadą te dzieci, które rzeczywiście mają pasję, mają potrzebę, ale też czasami rodzice mają potrzebę czasu wolnego. Bo oprócz tego, że my wysyłamy dzieci na tydzień, na 10 dni na ferię czy na wakacje.

 

Dzieci mają wspaniały czas. To jeszcze oprócz tego nasi rodzice mają też czas na wytchnienie. I to jest też jeden z naszych celów.

 

Czyli dać chwilę wytchnienia, oddechu rodzicom zastępczym, którzy, pamiętajcie Państwo, pracują z dziećmi 24 godziny na dobę. Żyją mieszkając. 7 dni w tygodniu i najczęściej bez urlopu.

 

A proszę mi łaskawie powiedzieć, jaki obszar działania Państwo obejmują? Bo przed chwilą Pani powiedziała, że dzieci ze Śląska pojechały na obóz snowboardowy. Tak, my jesteśmy fundacją, która nazywa się Dolnośląska Fundacja na Rzecz Pieczy Zastępczej Przystanek Rodzina. Teoretycznie działamy, tak? Głównie na terenie Dolnego Śląska, ale mamy też rodziny z całej Polski.

 

Na przykład nasza rodzina z Wrocławska wyprowadziła się na Śląsk. I teraz zrobiła nam taką formę regionalnego działania. Taką filię? Taką filię.

 

Prawie, że filię. I mamy też taką filię w Warszawie. Mamy tam koordynatorkę regionalną i kilka rodzin też jest opiekowanych przez naszą koordynatorkę, wolontariuszkę.

 

I mamy też filię w powiecie wołowskim. Właściwie koordynatorka, która pochodzi z powiatu wołowskiego, jest z nami tutaj dzisiaj Asia. Jest też mamą zastępczą, jest mamą adopcyjną.

 

Pewnie pan za chwilę będzie ją przedstawiał. Ale Asia z kolei obsługuje powiat wołowski, średzki, lubiński i trzebnicki. Brakuje wam jeszcze Wybrzeża? Brakuje wam Tatr? Tam są inne organizacje.

 

My współpracujemy. Jesteśmy członkiem Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej, która zrzesza różne organizacje i my się tutaj dogadujemy. Czyli na przykład jeżeli do mnie dzwoni rodzina z Podkarpacia, to mówię halo, halo.

 

Tam jest nasza przyjaciółka z Podkarpacia, która ma swoją fundację i która na pewno państwu pomoże. Chociaż mamy też tam rodziny. Tak sobie pomyślałem o Beskidzie Żywieckim, o Krynicy Górskiej.

 

Dlaczego? No dlatego, że to są fajne miejsca, żeby można było gdzieś tam coś zorganizować. My się naprawdę tutaj kontaktujemy między organizacjami, współpracujemy ze sobą, więc nie ma z tym problemu. A proszę mi powiedzieć, jakie jeszcze atrakcje proponujecie dzieciom? Organizujemy jako fundację, mamy takie stałe działania jak Mikołaj i Święta.

 

Robimy Mikołaja dla dzieci, który przynosi dzieciom prezenty marzeń. Od wielu, wielu lat dzieci nasze dostają prezenty marzeń. Dzieci piszą listy do Mikołaja, to znaczy jest to tabelka w Excelu.

 

Ustalają sobie z rodzicami, czy z rodzicami marzą sobie, dzieci marzą o jakichś prezentach. Następnie rodzice wypełniają i piszą do nas informację co to jest. I my poszukujemy Mikołajów, czyli darczyńców naszych, którzy robią indywidualne prezenty dla poszczególnych dzieci.

 

To jest jedna rzecz. A jak to się udaje? Cudownie. 520 osób zrobiło nam prezenty dla naszych dzieci, dla wszystkich dzieci.

 

Czyli nie ma takiego dzieciaka, który z płaczem odszedł od świętego Mikołaja. Jeszcze od puszczego robimy imprezę i tutaj mamy znowu darczyńców. Nie wszystkich mogliśmy zaprosić, bo impreza była na 380 osób w tym roku.

 

Ale w przyszłym roku już mamy, znaczy w obecnym roku mamy plan już na taką większą salę. Wszystko zależy oczywiście od darczyńcy. Czyli jeżeli darczyńca nam udostępni przestrzeń za darmo, no to na pewno taką imprezę zrobimy.

 

Jedyną rzecz, za którą musimy zapłacić, bo niestety tego nikt nam nie chce dać za darmo, to jest catering. Więc też na takie rzeczy musimy mieć pieniądze. A proszę mi powiedzieć, jak rodzice reagują na tego typu przedsięwzięcia? No będzie Pan pytał tutaj za chwilę.

 

Z mamami to za moment. Rodzice są bardzo szczęśliwi. Przyjeżdżają z tymi dziećmi.

 

Są takie imprezy rzeczywiście fajnie zorganizowane dla różnych środowisk. I nagle się okazuje, że jest pustka, bo komuś się nie chciało przyjechać. Ktoś nie załatwił busa, ktoś stwierdził, że to za daleko.

 

No to u nas takie rzeczy jak bus to załatwiają koordynatorki. I tak naprawdę my się tym wszystkim nie zajmujemy sami osobiście. Czyli jak trzeba kogoś dowieźć, to już tam się wszystko organizuje.

 

Rodziny między sobą się wymieniają i jest to załatwiane. Także impreza w zeszłym roku była bardzo udana. I to nie jest impreza taka, że ktoś przychodzi, bierze prezent i wychodzi.

 

Nie, to jest od 13 do 20. Siedzimy przy pięknych stołach, okrągłych jak na weselu. Dzieci się czują godnie, dostojnie.

 

Wszyscy są pięknie ubrani. W zeszłym roku postanowiłyśmy, że zespół zarządzający będzie w czerwonych sukienkach, bo nasz kolor to jest czerwony, granatowy, biały. To są nasze kolory, głównie czerwone.

 

Więc dziewczyny były w czerwonych sukienkach, tak żeby dzieci też nas widziały nie tylko w koszulkach. To wyszło nam w rozmowie z jednym z dzieci, że jak to pani prezes przychodzi tak ubrana. Pani prezes to powinna chodzić w sukience, w garsońce.

 

No więc od pewnego czasu rzeczywiście na różnego rodzaju spotkania przychodzimy dostojnie ubrane. Był święty Mikołaj? Był święty Mikołaj, cudowny, tak. Był święty Mikołaj, rozdawał prezenty, ale jeszcze zanim, bo mamy tak, mamy jedzonko, mamy prawie dwie godziny warsztatów, zabaw dla dzieci w tym czasie.

 

Co mają rodzice? Czas na kawkę, herbatkę i pogaduszki. I ploty. I ploteczki mogą się wreszcie na chwilę wyłączyć.

 

Pomimo tego, że wszyscy jesteśmy w olbrzymiej przestrzeni hotelu, bo akurat tam jest nasz darczyńca ukochany, który nam już dwa lata z rzędu pozwala zorganizować Mikołaja. Mam nadzieję, że w przyszłym, w obecnym roku też nam pozwoli. Druga rzecz, którą robimy to są festyny dla naszych rodzin z okazji Dnia Rodzicielstwa Zastępczego.

 

My to traktujemy jako integrację. I kolejna rzecz, do której chcemy wrócić, co robiliśmy przed pandemią, to są na przykład rajdy górskie. I zapraszam Panie Marku kiedyś na taki rajd razem z naszymi dziećmi.

 

My robimy tak z 15 kilometrów, nasze dzieci z 35, tak? Bo idziemy taką chmarą ludzi, rodziców zastępczych, po drodze ploteczki, ploteczki, ploteczki. To dlaczego dzieci robią trzy razy więcej od was? A dzieci robią tak naokoło, jeżdżą tak za nami. A to na hulajnodze, a to na tym, a tamtym, siamtym i tak po prostu cały czas wokół nas.

 

I sobie tak spacerujemy po górach. Są jakieś nowe pomysły? Czy wystarczą te stale? Niestety jest mnóstwo nowych pomysłów. Najnowszą rzecz, którą będziemy robić we Wrocławiu, to będzie Regionalne Centrum Wsparcia Rodzin Zastępczych, które tutaj nam zasiała ziarenko Magda Różczka z Fundacji Ukochani.

 

I to jest olbrzymia rzecz. Drugą rzecz, którą będziemy robić w najbliższym czasie, też realizujemy od czasu wybuchu wojny niestety w Ukrainie. Wspieramy rodziny zastępcze i dzieci ukraińskie.

 

I też będziemy realizować duży projekt z UNICEF-em tutaj we Wrocławiu, na terenie Dolnego Śląska. Możemy zdradzić na czym on będzie polegać? Na przekształceniu dużej placówki ukraińskiej, która na dzień dzisiejszy jest wielodzietną placówką funkcjonującą według starych standardów, tak jak kiedyś u nas były duże domy dziecka, na takie bardziej urodzinione formy domowe. Czyli od dziesiątki do czternastki dzieci, wychowawca jeden na stałe, taka placówka opiekuńczo-wychowawcza typu rodzinnego.

 

Dzieci będą mieszkały w domu, w mieszkaniu dużym w domu. Dziesięć, maksymalnie czternaścioro dzieci, plus jeden wychowawca na stałe, plus do tego pięciu wychowawców, przepraszam, wspierających, w tym psycholog i pedagog. I te osoby będą pracowały z dziećmi.

 

I będziemy uczyć stronę ukraińską budowania tego typu formy i potem przekształcania ją jeszcze w formy bardziej urodzinne. Kochani, Małgorzata Sawicka, prezeska Fundacji Przystanek Rodzina. To była część oficjalna naszej rozmowy.

 

Część nieoficjalna, czyli prywatna teraz się zacznie. Jak to się stało, że Pani pomyślała o tym, by być mamą dla dzieci? Och, to jest bardzo moja osobista sprawa. Niestety, pracując bardzo ciężko zawodowo, bardzo ciężko przez prawie dwadzieścia lat, nie miałam szansy, nie miałam możliwości.

 

Los tak akurat stworzył, że nie urodziłam własnego dziecka. I w pewnym momencie z mężem, po kolejnym poronieniu, postanowiliśmy, że otworzymy rodzinny dom dziecka. To było takie wyzwanie, tak? Rodzinny dom dziecka.

 

Rok 2012 i wtedy taką decyzję podjęliśmy. Mamy duży dom, mieszkamy na wsi i wtedy to była taka decyzja. I ja zaczęłam szukać miejsca, gdzie mogę ten rodzinny dom dziecka zorganizować.

 

I jak takie trochę ślepe dziecko we mgle... No i właśnie jak to się udało? Mówi Pani, że mają Państwo duży dom, no to siedziba już była. Była siedziba, ale to nie jest takie proste. Najpierw trzeba znaleźć miejsce.

 

To nie było takie proste w 2012 roku. Co to znaczy miejsce? Jak Pani mieszka w dużym domu na wsi? Gdzie można to zorganizować. Czyli trzeba trafić do organizatora rodzinnej pieczy zastępczej.

 

Ja mieszkam w Powiecie, a oczywiście znalazłam w internecie, że to we Wrocławiu jest taki organizator. Więc udałam się na Młodych Techników, gdzie znalazłam wtedy w ówczesnym czasie w internecie ośrodek. Wtedy jeszcze był tam już przeniesiony nawet ośrodek adopcyjny, który zajmował się również pieczą zastępczą wcześniej.

 

Takie informacje wówczas były w internecie i tam mnie Panie pokierowały dopiero. Więc następnie udałam się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, który też jest we Wrocławiu. Powiatu Wrocławskiego na ulicy Kościuszki i tam zostałam przyjęta.

 

Każde spotkanie, które miało miejsce, najpierw byłam sama, mój mąż pracował, ja nie pracowałam, zrezygnowałam z pracy zawodowej. Więc każde spotkanie w takim miejscu jest weryfikacją kandydata od samego początku. Więc każda rozmowa, którą Panie przeprowadzały była sprawdzeniem, czy ja się nadaję do tego, żeby być rodziną zastępczą.

 

Na następne spotkanie zostałam zaproszona z mężem, więc to było kolejne spotkanie z pedagogiem, z psychologiem. Potem zostaliśmy zakwalifikowani na kurs, na który czekaliśmy 4 miesiące, aż się uzbierała grupa. Jak się uzbierała grupa 6 rodzin, było nas 12 osób, rozpoczęliśmy kurs, który trwał od lutego do końca czerwca.

 

Spotykaliśmy się raz w miesiącu tylko, musieliśmy odbyć 50 godzin szkolenia i 10 godzin praktyk. Szkolenie było bardzo profesjonalne i powiem szczerze, takie szkolenie, uważam osobiście, już to mówię i będę powtarzać, że lepsze powinien przejść każdy rodzic, zanim pomyśli o poczęciu dziecka. To naprawdę mocno otwiera oczy.

 

Takie szkolenie dla kandydatów na rodziców zastępczych. Mnie te praktyki zastanawiają, czyli państwo szli do domu, w którym były dzieci? Tak, szliśmy, mieliśmy dwie formy. Jedna forma to była wizyta domu dziecka w kontach wrocławskich.

 

Byliśmy tam akurat na takiej imprezie, gdzie mogliśmy coś zrobić dla dzieci, żeby się z tymi dziećmi bawić i przygotować im jakąś tam atrakcję. Takie zadanie dostaliśmy jako rodzice, jako kandydaci, a oprócz tego musieliśmy wizytować rodzinne domy dziecka, rodziny zastępcze. Każdy miał tam wskazaną rodzinę i tam odbywaliśmy rozmowy i formę taką praktyczną obserwowaliśmy tak naprawdę.

 

Mieliśmy możliwość rozmawiania z dziećmi. Mieliśmy przede wszystkim możliwość otrzymania informacji jak funkcjonuje rodzina zastępcza. Czyli ta rodzina zastępcza oprócz tego, że się opiekuje dzieckiem bądź dziećmi ma jeszcze kolejny obowiązek na tak zwanej głowie, czyli przyjmowania następnych rodziców, czy kandydatów na rodziców zastępczych.

 

Tak, dokładnie. Jak teraz wygląda wasza rodzina? My nie zostaliśmy rodziną zastępczą, a to dlatego, że założyliśmy fundację i z czasem ta fundacja zaczęła się tak rozwijać, że akurat jeszcze oprócz tego, przepraszam, zaczęliśmy szukać dzieci jako osoby nieczekające. Czyli pukaliśmy do domów dziecka i w tych domach dziecka szukaliśmy dla siebie dzieci.

 

I my z mężem otrzymaliśmy propozycję przyjęcia dziecka do domu, które okazało się być dzieckiem bardzo trudnym. I podjęliśmy decyzję wspólną, że nie będziemy zakładać rodziny dla tego dziecka, ale idziemy przez życie już o 11 lat z tym dzieckiem. Nie chcę zdradzać więcej tajemnic, bo to jest moja osobista sprawa tego dziecka, ale jest to dla nas tutaj taki bardzo trudny i ciekawy przypadek, bo też pozwolił mi się bardzo dużo nauczyć przez te lata.

 

Fundacja Przestanek Rodzina i teraz jeśli można, to pani Joanna. Słucham, dzień dobry. Dzień dobry.

 

Mama zastępcza? Tak. Mama adopcyjna? Tak. Regionalna Koordynatorka ds.

 

Rodzin Zastępczych. To zacznijmy od tego, co to znaczy mama zastępcza, a co to znaczy mama adopcyjna. Właśnie.

 

Dla osób, które w tym temacie od kilkunastu lat funkcjonujemy, wydawało nam się, że to jest takie bardzo oczywiste, ale to nie jest oczywiste. Otóż mama zastępcza, czy rodzina zastępcza, to jest rodzina, która przyjmuje, z reguły powinno być tak, że na jakiś czas dziecko do uregulowania jego sytuacji prawnej i albo to dziecko powraca do rodziny naturalnej, albo jeśli ma takie możliwości do rodziny adopcyjnej. U nas mamy pierwsze dziecko już dziewięć lat w rodzinie zastępczej.

 

Nic nie wskazuje na to, że trafi do rodziny adopcyjnej. Czyli to wasza rodzina będzie dla niego taką para adopcyjną? Tak. My już tak ustaliliśmy, że to dziecko będzie u nas do kiedy ono będzie miało taką wolę, ponieważ jest to dziecko z niepełnosprawnością.

 

Potrzebuje wsparcia tak naprawdę na każdym kroku. Potrzebuje wsparcia w każdym kierunku. My życzymy sobie, żeby było samodzielne.

 

Próbujemy go tego nauczyć, ale może być trudno. Pani Anna, zdaje Pani sobie sprawę, że to dziecko będzie z Wami na zawsze? Tak, zdaję sobie sprawę. Dlatego tak próbujemy go usamodzielnić po to, żeby mu było łatwiej w tak codziennym życiu.

 

Natomiast wsparcia osób innych na pewno będzie potrzebował. I teraz wrócę, co to znaczy ta adopcyjna? Adopcyjna to tak jak w przypadku mojej szefowej prezeski, to też dłuższy czas staraliśmy się o zasięg ciąży. Nie udało nam się i postanowiliśmy bardzo szybko, że będziemy dziecko adoptować.

 

Czyli zgłosiliśmy, poszukaliśmy ośrodka, który się w tym specjalizuje, ośrodek adopcyjny. Wówczas był w Legnicy. Wyraziliśmy naszą chęć uczestniczenia w szkoleniu i też było właśnie spotkania z psychologiem, z pedagogiem, ze specjalistami z tego ośrodka.

 

Czyli musieli Was sprawdzić? Musieli nas sprawdzić, bardzo musieli nas sprawdzić. Poczekaliśmy na szkolenie i to też było na takiej zasadzie, aż grupa się uzbiera i będzie mogło rozpocząć się to szkolenie. Nas było chyba 16 osób z tego co pamiętam.

 

Szkolenie jest bardzo podobne. Bardzo podobne, ale jednak troszeczkę inne, ale też trwające tyle samo. I po tym szkoleniu już czeka się na telefon, na wskazanie przez tych specjalistów dla nas konkretnego dziecka.

 

My wtedy akurat deklarowaliśmy, że chcemy dziecko jak najmniejsze, chcemy dziecko jak najlepiej by było dla nas. Chcieliśmy dziecko, żeby było noworodkiem. Ale określiliśmy takie, że do drugiego roku życia możemy przyjąć.

 

Na szczęście było tak jak my sobie wymarzyliśmy, że to było dziecko akurat wtedy dwuniesięczne. Adopcja polega na tym, że dziecko jak trafia do nas, sąd zmienia jego dane. Sąd nadaje nowy PESEL.

 

My mamy tak prawa i obowiązki jak rodzice biologiczne. Więc to dziecko jak trafiło do nas, jest to dziecko nasze. I jeśli nawet doszłoby do tego, że dziecko miałoby trafić do jakiejś innej formy, my mamy zobowiązania jak rodzice biologiczne do alimentacji, do spadki.

 

Wszystko jest tak jak w rodzinach biologicznych. Ile teraz ma Pociecha? Pierwsze ma, we wrześniu będzie miała 15 lat. No to zapytam o to, czy wie, że nie jesteście biologicznymi rodzicami? Tak, tak, tak.

 

Powiedzieliśmy i tutaj tak cały czas kiwałam głową jak pani prezes mówiła o tym, że takie szkolenia powinny być dla rodziców wszystkich. Więc my na tych szkoleniach właśnie o tym mówiliśmy. To jest bardzo ważne, żeby dziecko o tym wiedziało, bo my mieszkamy też na wsiebie.

 

Mieszkamy w bardzo małym środowisku i nie życzylibyśmy sobie tego, żeby nasze dziecko się dowiedziało, nie wiem, w piaskownicy, w szkole, przy szkole o tym, że nie jesteśmy biologicznymi rodzicami. I najpierw pracowaliśmy na tym, żeby to nam gdzieś tam przez głowę, przez gardło przeszło, że my nie jesteśmy biologicznymi. Więc już nasze dziecko jak było w łóżeczku, nie rozumiało co my mówiliśmy naszych słów.

 

Natomiast my już wtedy mówiliśmy, że nie jesteś z brzuszka, jesteś z serduszka. Tak my adopcyjni mówimy o swoich dzieciach. To bardzo ładnie.

 

Przepraszam, że komentuję, ale to nawet wzruszające bym powiedział. No a jak dziecko zareagowało wtedy, kiedy już wiedziało o co chodzi? Różnie, różnie. Jeszcze reaguje, jeszcze o tym wspomina, jeszcze o to pyta.

 

Natomiast my jesteśmy na to bardzo otwarci. Dajemy możliwość do rozmowy. Nie jest to dla nas temat, którego nie chcemy poruszać, bo chcemy żeby to dziecko było jak najbardziej naturalnie, mogło o tym rozmawiać, żeby nie bało się.

 

Bo wiemy też jaki świat jest, że jeśli by chciało, to by znalazło swoją rodzinę biologiczną, bo takie możliwości są i mogłaby znaleźć. Natomiast rozmawiamy. Jeśli jest taka potrzeba, to rozmawiamy.

 

To teraz Pani Danuta. Mama zastępcza i mama biologiczna. Dokładnie.

 

Czyli dwie mamy w jednej mamie. Dwie mamy w jednej mamie. W tym najważniejszym słowie mama.

 

Proszę powiedzieć, jak to się stało, że zdecydowała się Pani być mamą zastępczą? Jak to się stało? Ja od zawsze chciałam założyć rodzinę zastępczą. Mam też dość dobrą koleżankę. Ale dlaczego od zawsze? Bo mam dobrą koleżankę z dzieciństwa, która była, wychowywała się w rodzinie zastępczej.

 

I też widziałam ile jej to dało. Urodziły się nasze dzieci. Mamy już 16-letnią córkę i 11-letniego syna.

 

Czyli jesteście spełnioną rodziną. Tak, ale czegoś w tym naszym życiu nam brakowało. I tak z mężem od czasu do czasu wracaliśmy gdzieś do tych rozmów tak naprawdę o tej rodzinie zastępczej, może rodzinie adopcyjnej.

 

Jakby to było. Zawsze chcieliśmy też mieć większą rodzinę. Urodziło się nam dwoje dzieci, więc więcej nie.

 

I jak to zrobić, co tu zrobić. W międzyczasie zaczęłam też pracę w domu dziecka. Jestem pedagogiem w domu dziecka, w placówce opiekuńczo-wychowawczej.

 

I tam spotkałam moje dziewczyny. Zastępcze już teraz. Moje dzieci zastępcze.

 

I tutaj to była chemia. To była chemia. Zadziałało się, zadziałało.

 

Zwłaszcza młodsza. Z moją starszą córką, bo starsza córka też w formie trochę wolontariatu, trochę pomocy przychodziła pomagać. Dziewczyny zakochały się w sobie.

 

I nasze dzieci do męża. One muszą z nami mieszkać i koniec. A ja chciałem zapytać, jak to przyjęły dzieci biologiczne? Proszę bardzo, okazało się, że to one zarządziły.

 

Myśmy o tym rozmawiali z mężem faktycznie, ale trochę też baliśmy się. Jak nasze dzieci? Czy się nie poczują odrzucone? Bo dzieciaki po traumach potrzebują bardzo dużo uwagi, bardzo dużo miłości. Żeby tutaj też się nie czuły odsunięte na drugie plany te nasze dzieci.

 

A okazuje się, że dogadują się. Trójka dzieci jest właśnie tak, że rok po roku jest 10, 11, 12 lat. Ja się śmieję, że to moje trojaczki.

 

Bo wszystko, jak się kłócą, to się kłócą razem. Jak spiskują, to spiskują razem. Jak coś kombinują, jest cisza, no to trzeba biec na górę bardzo szybko do pokoju i sprawdzać, co tam się dzieje w tym momencie.

 

Czyli kłopotów, takich iskrzenia na styku dzieci państwa i dzieci z domu dziecka nie ma żadnych? Są na zasadzie rodzeństwa. Tak jak między każdym rodzeństwem. Tak jak między każdym rodzeństwem tutaj są.

 

No i wiadomo. Mamo, bo on oddycha moim powietrzem. Mamo, bo tamten się na mnie biega.

 

Oczywiście. On się na mnie patrzy i to mnie boli. Więc jest.

 

Bywa, pojawia się ta zazdrość. Pojawia się dość i rywalizacja. Pojawiają się u dzieci zastępczych też.

 

Dzieci w szkole dogryzają, bo twoja mama cię oddała, bo twoja mama cię nie chce. Więc te żale, te trudne emocje są bardzo często. Wynikają problemy też z tego, co te nasze dzieciaki spotkało w przeszłości.

 

My leczymy te rany zadane kiedyś naszym dzieciom w duszy. To jest taki bardzo ciężki temat, ale idziemy do przodu, dajemy radę. Mówi się tak, a raczej jak rozmawiałem przed wejściem na antenę z paniami, że pierwszy miesiąc to miesiąc miodowy.

 

Jak dziecko się pojawia, to wszystko jest pięknie, cudnie, fantastycznie, no ale miesiąc miodowy ma to do siebie, że trwa miesiąc. I się kończy. I co potem? No i potem dzieci się czują pewnie u nas w domu najczęściej.

 

Pokazują to, co je boli, pokazują to, jakie są, a my się domyślamy, z czego to może wynikać i próbujemy to leczyć. Naciągają nasze granice. Naciągają, sprawdzają.

 

Dokąd można się posunąć. Na co mi pozwolą, czy mnie nie oddadzą. Każde dziecko to ma, to właśnie o tym też chciałem powiedzieć.

 

Myślę, że każde dziecko testuje rodziców. Dokąd się może posunąć i gdzie będzie mu najlepiej i jak najwięcej tego terytorium zagarnąć. Ale tu właśnie dochodzi jeszcze jedna rzecz.

 

Wiemy, że nie jesteśmy, to nie mój tata, nie moja mama. No i ten lęk, a może ja się znudzę.




 
 
 

Dolnośląska Fundacja na rzecz Pieczy Zastępczej „Przystanek Rodzina” 

ul. Legnicka 65,  54-206 Wrocław | +48 691 598 350

KRS 0000495960 | REGON 022351060 | NIP 8943051558

Nr konta bankowego do wpłat darowizn: 91 1020 5226 0000 6002 0467 4810

  • Facebook
  • LinkedIn
  • Instagram
  • YouTube

© Dolnośląska Fundacja na Rzecz Pieczy Zastępczej "Przystanek Rodzina", 2022

bottom of page